About Videotheater

O Videoteatrze Poza /ABOUT VIDEOTHEATRE

Videoteatr Jolanty Lothe i Piotra Lachmanna jest pionierskim, najdłużej, bo od 1985r. działającym teatrem multimedialnym w Polsce. Jest to na pewno pierwsze w Warszawie przedstawienie, które śmiało można uznać za przejaw teatru „nowych technologii” – powiedział Krzysztof Sielicki po premierze „Akt-orki” w Teatrze Powszechnym w recenzji „Wchodzenie w świat Kajzara” („Teatr” nr 12, 1985). Ich teatr narodził się z buntu i fascynacji. Z buntu wobec teatru tradycyjnego i z fascynacji możliwościami nowoczesnej techniki – pisze 27 lat później Grażyna Korzeniowska w swoistym podsumowaniu p.t. „Videoteatr Poza, czyli siła kreacji” w internetowym Yoricku . Wybitny muzykolog Bohdan Pociej pisał w eseju „Korespondencja sztuk” – Poetyckość pełna, czyli sprzęgnięta z muzycznością, teatrów formuje. Organizuje to, co wizualne: obrazy, ich ruch i rytm. Dlatego teatr ten tak oczarowuje i oddziałuje tak mocno… (Więź 7 2004 ).

 

Od 28 lat Videoteatr stanowi cenny wkład nie tylko do polskiego, ale i światowego teatru. Stał się wręcz inspiracją dla badaczy, przedmiotem prac (magisterskiej i doktorskiej!), nie przestając być źródłem wciąż nowych wzruszeń dla widzów. I na tym zasadza się druga wyjątkowość tego teatru – na wyborze spraw ważnych, istotnych dla współczesnego człowieka we współczesnym trudnym świecie…- pisał Wiesław Myśliwski. Wtóruje mu Kazimierz Kutz -W tym niezwykłym teatrze zawsze doznaje się wzruszeń, gdzie indziej nieosiągalnych. Te opinie wybitnych twórców mówią więcej od niezliczonych recenzji, w których profesjonalni krytycy trudzili się ze znalezieniem adekwatnych określeń, mimo że i oni parokrotnie trafiali w sedno, jak chociażby Roman Pawłowski, który po wieczorze z Tadeuszem Różewiczem w warszawskim Pałacu Szustra, siedzibie Videoteatru pisał -Lachmann w swoim teatrze dokonał odkrycia na miarę przewrotu kopernikańskiego: zatrzymał rzekę czasu i skierował ją na ekrany swoich telewizorów, rozstawionych na scenie. (Taśmy pamięci, Gazeta Wyborcza). Sam Piotr Lachmann podkreśla, że jemu i Jolancie Lothe chodzi o demonstrację humanistycznego potencjału nowej techniki, użytej ludycznie, by modelowo podważyć monopol wszechwładnej telewizji -najgorszego narkotyku XX wieku, który powoduje atrofię mózgu. Lecz oto mamy alternatywę – jest to polska alternatywa, polska oferta dla świata. Obrazy Lothe Lachmann są inne od obrazów telewizyjnych, nie można ich przeoczyć, jak to ujął prof. Richard Demarco po pierwszym starcie Videoteatru Poza na edynburskim Festiwalu Fringe w 1989r. Liczne zagraniczne występy Videoteatru na przestrzeni dziesięcioleci (Paryż, Budapeszt, Rzym, Berlin, Erfurt, Bratislava) potwierdziły uniwersalność i komunikatywność formuły videoteatru. Po gościnnym występie we Frankfurcie n. Menem w 1998r. ze spektaklem „Powieść dla Hollywoodu” wg. Hanny Krall recenzent Frankfurter Allgemeine Zeitung stwierdził:o ile w Hollywoodzie filmy o Holokauście straszą krematoriami, o tyle Videoteatr o zgrozie opowiada skromnie. A wrażenie jest nieporównywalnie większe. Od tego czasu oryginalna formuła Videoteatru rozwinęła się, również dzięki współpracy z innymi twórcami, takimi jak Tadeusz Różewicz, Jan Peszek, Jadwiga Rappé, Wiesław Komasa, Krzysztof Knittel, Szábolcs Esztényi, Marian Grześczak, Piotr Moss , Artur Stefanowicz i młodszymi jak Zbigniew Konopka, Maria Peszek, Raphael Rogiński, Daniel Pigoński, Mateusz Banasiuk i z wielu innymi.Czy teatr źródła, ludyczny teatr zabawy i smutku, możliwy jest w towarzystwie skomplikowanej techniki przekazu. LLT pokazuje, że jest możliwy- konstatuje poeta i filozof teatru, Marian Grześczak, w jednej ze swoich cennych prób definiowania zjawiska Videoteatru Poza. (Lothe Lachmann Theatre, Twórczość nr 4, 1989). 

Geneza

Przystąpiliśmy do tej zabawy, bo sądziliśmy, że można traktować czas i elektronikę “ludycznie”. Ale z upływem czasu mogliśmy (musieliśmy) się przekonać, że to raczej elektronika i czas bawią się nami. Stałem się radosnym niewolnikiem w rękach tego piekielnego, w dodatku mocno kapryśnego instrumentarium. Niewolnikiem dobrowolnym, nieporadnie udającym “demiurga”. Proszę sobie wyobrazić dyrektora ZOO lub cyrku, który zamiast żywych zwierząt wystawia na pokaz zwierzęta sztuczne, lub ich “elektroniczne klony”. Na samą myśl o takiej alternatywie słyszę jak zatrzaskują się na zawsze bramy i zapadają namioty tych przybytków. Nie ma więc racji Helmut Kajzar twierdząc, że “człowiek niczym nie różni się od zwierząt”. Aktor, człowiek do kwadratu, do sześcianu, się różni. Aktora może z powodzeniem zastąpić jego głos, jego kolorowy cień. Aktor jest doskonale i nieskończenie powielany. Teatr Telewizji jest tego najlepszym (i najgorszym zarazem) przykładem. My tylko go przedrzeźniamy, lepiej, lub gorzej?
A ja za każdym z tych 99 razy czułem się trochę jak dyrektor takiego właśnie ZOO lub cyrku, prezentującego surogaty. Pocieszały mnie jednak nie tylko daremne – jak dotąd – apele Artauda o aktora nowej anatomii, ale również notatka Franza Kafki z 1922 roku w takim oto brzmieniu: “Dyrektor teatru, który wszystko musi stworzyć od nowa, również aktora musi dopiero spłodzić. Widz nie ma dostępu do jego gabinetu. Dyrektor jest zajęty pilnymi sprawami teatru: właśnie przewija aktora…”
Piotr Lachmann